Cukier nieznany aż do schyłku średniowiecza
Cukier to „nowość” w diecie człowieka.
10 000 lat temu, zanim nastąpił rozwój
rolnictwa, nasi przodkowie żywili się zieleniną, korzonkami, orzechami,
owocami, w niewielkiej ilości jajkami, a także rybami, skorupiakami i
zwierzętami, których wnętrzności były bogate w tłuszcze.
Ale nie cukrem!
Jeszcze pod koniec średniowiecza cukier
był prawie nieznany w Europie. Nieliczni uczestnicy krucjat przywozili
go ze Wschodu, a niewiele wcześniej, w X w. w Indiach trzcinę cukrową odkryli Arabowie.
Rewolucja buraka cukrowego
W XIX w.
odkrycie przemysłowych technik przetwarzania buraka cukrowego spowodowało w
Europie prawdziwą eksplozję produkcji cukru.1
Cukier
opanował niemal wszystko: wyroby cukiernicze i piekarnicze, ciepłe i zimne
napoje, sosy i oczywiście nade wszystko wyrób cukierków.
Cukierki
stały się symbolem szczęśliwego dzieciństwa, radości, świętowania (Mikołajki,
Boże Narodzenie, urodziny…).
Z
luksusowego dobra przerodził się w produkt powszedni. Stał się naszym
nieodłącznym towarzyszem – coraz częściej organizm domaga się glukozy w każdej
chwili dnia. Tu łyżeczka cukru do kawy, tam czekoladka, tu guma do żucia, tam
cukierki i inne przekąski – wydaje nam się, że bez tego zwariujemy.
We Europie
roczne spożycie cukru na mieszkańca wynosi już 39 kg! W Stanach Zjednoczonych –
aż 79 kg!
Tylko 14 kg
spożywamy w postaci sacharozy (cukru stołowego). Resztę w cukierkach, napojach
gazowanych, ciastkach, herbatnikach, pokarmach typu fast-food i wszelkich
przemysłowych artykułach spożywczych, zwłaszcza w sosach (ketchupie) i kremach
do smarowania2.
Otyłość, symbol dobrobytu
Ta zmiana
spowodowała istny wysyp chorób.
Od XIX w.
otyłość była znakiem rozpoznawczym ludzi interesu. To nowe zjawisko (i na taką
skalę) początkowo postrzegane było jako symbol... dobrobytu. Trzeba było całego
stulecia, aby uświadomiono sobie, że tak naprawdę to... oznaka choroby.
Świadomość
przyszła po II wojnie światowej, kiedy otyłość zaczęła być niepokojąco widoczna
w amerykańskich miastach.
W 1942 r.
amerykański lekarz Robert Boesler przyznał, że to cukier, a nie nadmierny
apetyt, odpowiada za otyłość i powoduje próchnicę.
Lekarze
spostrzegli jednak, że ich przestrogi nie służą niczemu, a spożycie cukru
ciągle rośnie. W latach 60. XX w. zrodziła się więc teoria, że cukier to narkotyk.
Cukier narkotykiem?
Rzeczywiście,
wchłanianie cukru powoduje uczucie euforii i sytości. Ale po szczycie produkcji
insuliny, poziom glukozy (glikemia) spada gwałtownie, powodując złe
samopoczucie, a nawet uczucie otępienia czy przypadki hipoglikemii. Człowiek
znajduje się w stanie głodu, który popycha go do poszukiwania kolejnej dawki
cukru.
Ta dawka
powoduje tymczasowy zanik nieprzyjemnych stanów: niepokoju, lęku, zmęczenia,
obniżenia aktywności umysłowej (pamięci, sprawności umysłowej…).
Cukier – a nie tłuszcz – jest główną przyczyną
otyłości
Otyłość to
nadmierny przyrost w ludzkim organizmie tłuszczu zwanego tkanką tłuszczową.
Wynika z
szybkiego wchłaniania glukozy w komórkach w chwili szczytu insulinowego, który
następuje natychmiast po przyjęciu dawki cukru.
Ciało
znajduje się wtedy w dziwacznym stanie, w którym:
- komórki są przepełnione glukozą
i jedynym sposobem na jej przechowanie jest przetworzenie jej na tłuszcz;
- w momencie, gdy poziom glukozy
spada, krew „zgłasza” mózgowi brak glukozy, który domaga się kolejnej
dawki cukru w pożywieniu.
Tłuszcz
gromadzi się w tkankach. Tak zaczyna się otyłość.
Cukrzycowa zasadzka
To jednak
nie koniec problemów. Przepełnione glukozą komórki stopniowo tracą wrażliwość
na sygnały insuliny, hormonu wytwarzanego przez trzustkę, który nakazuje im
wchłanianie glukozy z krwi.
Odmawiają
przyjmowania więcej glukozy, poziom glukozy we krwi rośnie (hiperglikemia) i
wkrótce mamy do czynienia z cukrzycą typu II.
Cukrzyca
typu II to poważna choroba, gdyż krew przeciążona glukozą jest toksyczna dla
ścianek naczyń krwionośnych.
Glukoza
krążąca we krwi powoduje zwężanie się tętnic.
Dostajemy
coraz mniej tlenu, co niszczy nerwy (neuropatia), powodując utratę
wrażliwości.
Zwężanie
dotyczy również małych naczyń krwionośnych, co zmniejsza ukrwienie. Rany
trudniej się zabliźniają.
Skoro
pacjent nie odczuwa bólu, nie niepokoją go różne zmiany pojawiające się na
powierzchni kończyn. Infekcja rozwija się coraz szybciej. Grozi mu gangrena (martwica
tkanek), a – w ostatecznym rozrachunku – amputacja.
Jeśli
zwężanie dotknie tętnic siatkówki, pacjent traci wzrok. Jeśli dotknie
naczyń doprowadzających krew do nerek, wynikiem jest niewydolność nerek. Cukrzyca
niszczy naczynia krwionośne – jest więc jednym z najważniejszych czynników
chorób serca.
W
rzeczywistości, cukrzyca typu II może spowodować katastrofy we wszystkich
organach, nawet jeśli udar, zawał, amputacja stóp i ślepota są jej
najczęstszymi skutkami.
To wszystko
nie jest tajemnicą! Zarówno lekarze, jak i dietetycy wiedzą o tym doskonale.
Problemem jest jednak to, że nie proponują na szeroką skalę skutecznych
rozwiązań wychodzenia z tego uzależnienia.
Detoks
Aby wyjść z
uzależnienia od glukozy, najważniejsze jest się nie poddawać.
Tak jak w
przypadku narkotyków, najtrudniejszy jest zawsze początek odwyku. Ale pamiętaj,
że dość łatwo można się pozbyć przyzwyczajenia i nieumiarkowanego apetytu na
cukier.
Kawa czy
herbata bez cukru, zastąpienie słodkiego deseru orzechami lub twarożkiem, picie
wody zamiast słodkich napojów początkowo może być frustrujące.
Ale
wystarczy tylko kilka dni, aby przyzwyczaić się do takiej diety i rozwinąć nowe
poczucie smaku, dużo bardziej wrażliwe na cukier i dużo gwałtowniej reagujące
na jego nadmiar.
Post
Oczywiście
systematyczne ćwiczenia fizyczne są doskonałe na oczyszczenie komórek z
glikogenu (zapasów glukozy), ale najskuteczniejszą metodą jest krótkotrwały
post.
Po upływie
36 godzin zapasy glikogenu kończą się i napoczynasz zapasy tłuszczu (katabolizm
tłuszczu).
Według
najnowszego badania opublikowanego w czasopiśmie „PNAS”, pory naszych posiłków,
zwłaszcza kolacja, pozostają w sprzeczności z naturalnym rytmem ciała.
Naszym
przodkom żywność trafiała się rzadko, a spożywali ją głównie w ciągu dnia,
pozostawiając tym samym dużo czasu na nocny post. Pojawienie się sztucznego
oświetlenia i industrializacja spowodowały, że człowiek zaczął przedłużać dzień
po zapadnięciu zmroku, co zaowocowało kolejnymi posiłkami – tłumaczą autorzy.
Zalecają oni
formę postu naprzemiennego, np. normalne odżywianie przez 5 dni, i nie więcej
niż 500 kalorii (kcal) dziennie przez 2 pozostałe dni.
Te
przyzwyczajenia żywieniowe, jak piszą:
są w
rzeczywistości dużo bardziej podobne do przyzwyczajeń dzikich zwierząt i
społeczności łowców i zbieraczy, którzy bardzo rzadko cierpią na otyłość,
cukrzycę i choroby układu krążenia, albo wcale.3
Wydaje się
to jednak bardzo restrykcyjne. Moim zdaniem (ale tylko moim!) wystarczyłoby
choćby nie jeść po zachodzie słońca albo zjadać tylko lekką kolację (bo zimą,
gdy słońce zachodzi ok. 16, byłoby to zbyt trudne).
Wybierać niesłodzone źródła glukozy
Maksymalne
zmniejszenie spożycia cukru nie musi przecież prowadzić do całkowitego
wykluczenia glukozy, która jest mocnym i szybkim paliwem dla Twoich komórek.
Jej słodki
smak uruchamia trawienie, a także działanie hormonów i układu pokarmowego.
Trzeba
jednak pamiętać, że w Twojej diecie znajdują się już liczne składniki
niesłodzone, które są ważnym źródłem glukozy: pieczywo i inne produkty zbożowe
z pełnego przemiału, makaron, rośliny strączkowe (soczewica, groch, fasola,
bób), i zachęcam, by ograniczać ich spożycie na korzyść warzyw zielonych,
białka i tłuszczu.
W żadnym
wypadku, odstawiając słodycze, nie ryzykujesz deficytu glukozy!
A jeśli
chodzi o osłodzenie potraw, to zamiast aspartamu i innych sztucznych słodzików,
możesz bezpiecznie używać stewii.
Stewia, zdrowa i naturalna substancja słodząca
Stewia pochodzi z Paragwaju. Jest
tradycyjnym składnikiem diety Indian Guaranis, nadającym słodki smak ich
tradycyjnym napojom: zielonej herbacie lub maté.
Jej wartość
słodząca jest 300 razy większa od wartości słodzącej cukru rafinowanego.
Uzyskuje się
z niej biały, krystaliczny i bardzo słodki związek zwany stewiozydem.
Po raz
pierwszy stewia została dopuszczona do obrotu w latach 70. XX w. w Japonii
(obecnie jej spożycie wynosi tam 700 ton rocznie). Jest to wystarczająco długo,
by stwierdzić brak szczególnych efektów ubocznych. Japończycy od dawna dodają
ją do żywności i napojów bezalkoholowych (w tym do Coca-Coli), gdyż od 1969 r.
większość słodzików syntetycznych została tam zakazana.
Stewia obniża
poziom próchnicy i poziom cukru u stosujących ją osób.
Zresztą,
Indianie Guaranis używali stewii jako rośliny o właściwościach leczniczych,
przede wszystkim przyspieszającej zabliźnianie ran, a także o działaniu
regulującym poziom płynów ustrojowych oraz stymulującym.
Zmniejsza
apetyt i
zapotrzebowanie na węglowodany.
Dlaczego
więc nie jest bardziej popularna?
Zwyczajnie
dlatego, że rządy europejskie i amerykańskie wpadły na kiepski pomysł zakazania
jej pod błahymi pretekstem (na podstawie anonimowych skarg i z nadmiernej
ostrożności…).
Dopiero 11
listopada 2011 r. Komisja Europejska dopuściła wykorzystanie ekstraktu ze
stewii (glikozydy stewiolowe) jako substancji słodzącej. Dwa lata wcześniej
oczyszczona postać stewii, tj. rebaudiozyd A (przynajmniej 97%) została
dopuszczona do obrotu we Francji jako składnik pokarmowy.
Dziś już
żadne przepisy nie zabraniają osobom, które chcą walczyć z uzależnieniem od
cukru, stosować stewię. Nie ma więc już powodu, by czekać z jej używaniem.
Nawet w Święta Bożego Narodzenia odrobina stewii (można ją nabyć w
supermarketach) pozwoli zastąpić kilogramy cukru.
Artykuł zaczerpnięty z POCZTY ZDROWIA.