piątek, 11 września 2015

SAMO ZDROWIE - nieznany cukier


Cukier nieznany aż do schyłku średniowiecza


Znalezione obrazy dla zapytania cukier foto


Cukier to „nowość” w diecie człowieka.
10 000 lat temu, zanim nastąpił rozwój rolnictwa, nasi przodkowie żywili się zieleniną, korzonkami, orzechami, owocami, w niewielkiej ilości jajkami, a także rybami, skorupiakami i zwierzętami, których wnętrzności były bogate w tłuszcze.
Ale nie cukrem!

Jeszcze pod koniec średniowiecza cukier był prawie nieznany w Europie. Nieliczni uczestnicy krucjat przywozili go ze Wschodu, a niewiele wcześniej, w X w. w Indiach trzcinę cukrową odkryli Arabowie.

Rewolucja buraka cukrowego
W XIX w. odkrycie przemysłowych technik przetwarzania buraka cukrowego spowodowało w Europie prawdziwą eksplozję produkcji cukru.1
Cukier opanował niemal wszystko: wyroby cukiernicze i piekarnicze, ciepłe i zimne napoje, sosy i oczywiście nade wszystko wyrób cukierków.
Cukierki stały się symbolem szczęśliwego dzieciństwa, radości, świętowania (Mikołajki, Boże Narodzenie, urodziny…).
Z luksusowego dobra przerodził się w produkt powszedni. Stał się naszym nieodłącznym towarzyszem – coraz częściej organizm domaga się glukozy w każdej chwili dnia. Tu łyżeczka cukru do kawy, tam czekoladka, tu guma do żucia, tam cukierki i inne przekąski – wydaje nam się, że bez tego zwariujemy.
We Europie roczne spożycie cukru na mieszkańca wynosi już 39 kg! W Stanach Zjednoczonych – aż 79 kg!
Tylko 14 kg spożywamy w postaci sacharozy (cukru stołowego). Resztę w cukierkach, napojach gazowanych, ciastkach, herbatnikach, pokarmach typu fast-food i wszelkich przemysłowych artykułach spożywczych, zwłaszcza w sosach (ketchupie) i kremach do smarowania2.
Otyłość, symbol dobrobytu
Ta zmiana spowodowała istny wysyp chorób.
Od XIX w. otyłość była znakiem rozpoznawczym ludzi interesu. To nowe zjawisko (i na taką skalę) początkowo postrzegane było jako symbol... dobrobytu. Trzeba było całego stulecia, aby uświadomiono sobie, że tak naprawdę to... oznaka choroby.
Świadomość przyszła po II wojnie światowej, kiedy otyłość zaczęła być niepokojąco widoczna w amerykańskich miastach.
W 1942 r. amerykański lekarz Robert Boesler przyznał, że to cukier, a nie nadmierny apetyt, odpowiada za otyłość i powoduje próchnicę.
Lekarze spostrzegli jednak, że ich przestrogi nie służą niczemu, a spożycie cukru ciągle rośnie. W latach 60. XX w. zrodziła się więc teoria, że cukier to narkotyk.
Cukier narkotykiem?
Rzeczywiście, wchłanianie cukru powoduje uczucie euforii i sytości. Ale po szczycie produkcji insuliny, poziom glukozy (glikemia) spada gwałtownie, powodując złe samopoczucie, a nawet uczucie otępienia czy przypadki hipoglikemii. Człowiek znajduje się w stanie głodu, który popycha go do poszukiwania kolejnej dawki cukru.
Ta dawka powoduje tymczasowy zanik nieprzyjemnych stanów: niepokoju, lęku, zmęczenia, obniżenia aktywności umysłowej (pamięci, sprawności umysłowej…).
Cukier – a nie tłuszcz – jest główną przyczyną otyłości
Otyłość to nadmierny przyrost w ludzkim organizmie tłuszczu zwanego tkanką tłuszczową.
Wynika z szybkiego wchłaniania glukozy w komórkach w chwili szczytu insulinowego, który następuje natychmiast po przyjęciu dawki cukru.
Ciało znajduje się wtedy w dziwacznym stanie, w którym:
  • komórki są przepełnione glukozą i jedynym sposobem na jej przechowanie jest przetworzenie jej na tłuszcz;
  • w momencie, gdy poziom glukozy spada, krew „zgłasza” mózgowi brak glukozy, który domaga się kolejnej dawki cukru w pożywieniu.
Tłuszcz gromadzi się w tkankach. Tak zaczyna się otyłość.
Cukrzycowa zasadzka
To jednak nie koniec problemów. Przepełnione glukozą komórki stopniowo tracą wrażliwość na sygnały insuliny, hormonu wytwarzanego przez trzustkę, który nakazuje im wchłanianie glukozy z krwi.
Odmawiają przyjmowania więcej glukozy, poziom glukozy we krwi rośnie (hiperglikemia) i wkrótce mamy do czynienia z cukrzycą typu II.
Cukrzyca typu II to poważna choroba, gdyż krew przeciążona glukozą jest toksyczna dla ścianek naczyń krwionośnych.
Glukoza krążąca we krwi powoduje zwężanie się tętnic.
Dostajemy coraz mniej tlenu, co niszczy nerwy (neuropatia), powodując utratę wrażliwości.
Zwężanie dotyczy również małych naczyń krwionośnych, co zmniejsza ukrwienie. Rany trudniej się zabliźniają.
Skoro pacjent nie odczuwa bólu, nie niepokoją go różne zmiany pojawiające się na powierzchni kończyn. Infekcja rozwija się coraz szybciej. Grozi mu gangrena (martwica tkanek), a – w ostatecznym rozrachunku – amputacja.
Jeśli zwężanie dotknie tętnic siatkówki, pacjent traci wzrok. Jeśli dotknie naczyń doprowadzających krew do nerek, wynikiem jest niewydolność nerek. Cukrzyca niszczy naczynia krwionośne – jest więc jednym z najważniejszych czynników chorób serca.
W rzeczywistości, cukrzyca typu II może spowodować katastrofy we wszystkich organach, nawet jeśli udar, zawał, amputacja stóp i ślepota są jej najczęstszymi skutkami.
To wszystko nie jest tajemnicą! Zarówno lekarze, jak i dietetycy wiedzą o tym doskonale. Problemem jest jednak to, że nie proponują na szeroką skalę skutecznych rozwiązań wychodzenia z tego uzależnienia.
Detoks
Aby wyjść z uzależnienia od glukozy, najważniejsze jest się nie poddawać.
Tak jak w przypadku narkotyków, najtrudniejszy jest zawsze początek odwyku. Ale pamiętaj, że dość łatwo można się pozbyć przyzwyczajenia i nieumiarkowanego apetytu na cukier.
Kawa czy herbata bez cukru, zastąpienie słodkiego deseru orzechami lub twarożkiem, picie wody zamiast słodkich napojów początkowo może być frustrujące.
Ale wystarczy tylko kilka dni, aby przyzwyczaić się do takiej diety i rozwinąć nowe poczucie smaku, dużo bardziej wrażliwe na cukier i dużo gwałtowniej reagujące na jego nadmiar.
Post
Oczywiście systematyczne ćwiczenia fizyczne są doskonałe na oczyszczenie komórek z glikogenu (zapasów glukozy), ale najskuteczniejszą metodą jest krótkotrwały post.
Po upływie 36 godzin zapasy glikogenu kończą się i napoczynasz zapasy tłuszczu (katabolizm tłuszczu).
Według najnowszego badania opublikowanego w czasopiśmie „PNAS”, pory naszych posiłków, zwłaszcza kolacja, pozostają w sprzeczności z naturalnym rytmem ciała.
Naszym przodkom żywność trafiała się rzadko, a spożywali ją głównie w ciągu dnia, pozostawiając tym samym dużo czasu na nocny post. Pojawienie się sztucznego oświetlenia i industrializacja spowodowały, że człowiek zaczął przedłużać dzień po zapadnięciu zmroku, co zaowocowało kolejnymi posiłkami – tłumaczą autorzy.
Zalecają oni formę postu naprzemiennego, np. normalne odżywianie przez 5 dni, i nie więcej niż 500 kalorii (kcal) dziennie przez 2 pozostałe dni.
Te przyzwyczajenia żywieniowe, jak piszą:
są w rzeczywistości dużo bardziej podobne do przyzwyczajeń dzikich zwierząt i społeczności łowców i zbieraczy, którzy bardzo rzadko cierpią na otyłość, cukrzycę i choroby układu krążenia, albo wcale.3
Wydaje się to jednak bardzo restrykcyjne. Moim zdaniem (ale tylko moim!) wystarczyłoby choćby nie jeść po zachodzie słońca albo zjadać tylko lekką kolację (bo zimą, gdy słońce zachodzi ok. 16, byłoby to zbyt trudne).
Wybierać niesłodzone źródła glukozy
Maksymalne zmniejszenie spożycia cukru nie musi przecież prowadzić do całkowitego wykluczenia glukozy, która jest mocnym i szybkim paliwem dla Twoich komórek.
Jej słodki smak uruchamia trawienie, a także działanie hormonów i układu pokarmowego.
Trzeba jednak pamiętać, że w Twojej diecie znajdują się już liczne składniki niesłodzone, które są ważnym źródłem glukozy: pieczywo i inne produkty zbożowe z pełnego przemiału, makaron, rośliny strączkowe (soczewica, groch, fasola, bób), i zachęcam, by ograniczać ich spożycie na korzyść warzyw zielonych, białka i tłuszczu.
W żadnym wypadku, odstawiając słodycze, nie ryzykujesz deficytu glukozy!
A jeśli chodzi o osłodzenie potraw, to zamiast aspartamu i innych sztucznych słodzików, możesz bezpiecznie używać stewii.
Stewia, zdrowa i naturalna substancja słodząca
Stewia pochodzi z Paragwaju. Jest tradycyjnym składnikiem diety Indian Guaranis, nadającym słodki smak ich tradycyjnym napojom: zielonej herbacie lub maté.
Jej wartość słodząca jest 300 razy większa od wartości słodzącej cukru rafinowanego.
Uzyskuje się z niej biały, krystaliczny i bardzo słodki związek zwany stewiozydem.
Po raz pierwszy stewia została dopuszczona do obrotu w latach 70. XX w. w Japonii (obecnie jej spożycie wynosi tam 700 ton rocznie). Jest to wystarczająco długo, by stwierdzić brak szczególnych efektów ubocznych. Japończycy od dawna dodają ją do żywności i napojów bezalkoholowych (w tym do Coca-Coli), gdyż od 1969 r. większość słodzików syntetycznych została tam zakazana.
Stewia obniża poziom próchnicy i poziom cukru u stosujących ją osób.
Zresztą, Indianie Guaranis używali stewii jako rośliny o właściwościach leczniczych, przede wszystkim przyspieszającej zabliźnianie ran, a także o działaniu regulującym poziom płynów ustrojowych oraz stymulującym.
Zmniejsza apetyt i zapotrzebowanie na węglowodany.
Dlaczego więc nie jest bardziej popularna?
Zwyczajnie dlatego, że rządy europejskie i amerykańskie wpadły na kiepski pomysł zakazania jej pod błahymi pretekstem (na podstawie anonimowych skarg i z nadmiernej ostrożności…).
Dopiero 11 listopada 2011 r. Komisja Europejska dopuściła wykorzystanie ekstraktu ze stewii (glikozydy stewiolowe) jako substancji słodzącej. Dwa lata wcześniej oczyszczona postać stewii, tj. rebaudiozyd A (przynajmniej 97%) została dopuszczona do obrotu we Francji jako składnik pokarmowy.
Dziś już żadne przepisy nie zabraniają osobom, które chcą walczyć z uzależnieniem od cukru, stosować stewię. Nie ma więc już powodu, by czekać z jej używaniem. Nawet w Święta Bożego Narodzenia odrobina stewii (można ją nabyć w supermarketach) pozwoli zastąpić kilogramy cukru.

Artykuł zaczerpnięty z POCZTY ZDROWIA.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz